KRZYŻ - posiada w tradycji polskiej własną, niepowtarzalną ikonografię oraz własną historię. Poza oczywistym aspektem religijnym, często symbolizował dążenia narodu do niepodległości, wyrażał tęsknotę za panowaniem sprawiedliwości, a w końcu stanowił dowód i świadectwo dziękczynienia wolnego narodu. Ks. Karol Milik, pierwszy administrator apostolski na Dolnym Śląsku, pisał na temat „polonizacji” ziem zachodnich i północnych przyłączonych do Polski w 1945 r.: „ziemia polska, to ziemia krzyżów, jako drogowskaz kultury chrześcijańskiej. Ruch hitlerowski ściął te krzyże, postawimy je na nowo”. Nie było to takie proste. W latach stalinowskich krajobraz z roku na rok miał zbliżać się do ideału – sowieckiej stolicy światowego komunizmu: pałace kultury, szerokie ulice i place, z gwiazdami. Efekty tych wizji widoczne są do dziś, choćby w Warszawie: plac Konstytucji i Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa (MDM), Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. Tzw. prowincja też została naruszona w swym naturalnym, tzn. historycznym, krajobrazie, choć ręka ideologicznego państwa nie była w stanie opanować wszystkich dróg, ścieżek i górskich szlaków. W okresie „odwilży” i przemian październikowych (1956-1957) dzięki inicjatywie społeczności lokalnych, i wykorzystując słabość totalitarnego państwa, zawieszano krzyże w budynkach użyteczności publicznej (szkoły, szpitale), stawiano także krzyże pod budowę kościoła. Najbliższa przestrzeń stawała się swojska, bardziej ludzka. Walka o obecność symboli religijnych w życiu publicznym – w tym w budynkach szkolnych, w przedszkolach, domach dziecka, a nawet w szpitalach, w zakładach pracy, a także po prostu w krajobrazie - ze zdwojoną energią wybuchła w końcu lat 50-tych, a ucichła na dobre dopiero w okresie legalnej działalności NSZZ „Solidarność” (1980-1981). Wtedy bowiem ponownie pojawił się krzyż, także jako dowód, że od tej pory zakład pracy należy do robotników, a nie POP, szkoła do nauczycieli i uczniów, szpital do lekarzy, pielęgniarek i chorych, a nie do Komitetu Dzielnicowego PZPR.

KRZYŻ - posiada w tradycji polskiej własną, niepowtarzalną ikonografię oraz własną historię. Poza oczywistym aspektem religijnym, często symbolizował dążenia narodu do niepodległości, wyrażał tęsknotę za panowaniem sprawiedliwości, a w końcu stanowił dowód i świadectwo dziękczynienia wolnego narodu. Ks. Karol Milik, pierwszy administrator apostolski na Dolnym Śląsku, pisał na temat „polonizacji” ziem zachodnich i północnych przyłączonych do Polski w 1945 r.: „ziemia polska, to ziemia krzyżów, jako drogowskaz kultury chrześcijańskiej. Ruch hitlerowski ściął te krzyże, postawimy je na nowo”. Nie było to takie proste. W latach stalinowskich krajobraz z roku na rok miał zbliżać się do ideału – sowieckiej stolicy światowego komunizmu: pałace kultury, szerokie ulice i place, z gwiazdami. Efekty tych wizji widoczne są do dziś, choćby w Warszawie: plac Konstytucji i Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa (MDM), Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. Tzw. prowincja też została naruszona w swym naturalnym, tzn. historycznym, krajobrazie, choć ręka ideologicznego państwa nie była w stanie opanować wszystkich dróg, ścieżek i górskich szlaków. W okresie „odwilży” i przemian październikowych (1956-1957) dzięki inicjatywie społeczności lokalnych, i wykorzystując słabość totalitarnego państwa, zawieszano krzyże w budynkach użyteczności publicznej (szkoły, szpitale), stawiano także krzyże pod budowę kościoła. Najbliższa przestrzeń stawała się swojska, bardziej ludzka. Walka o obecność symboli religijnych w życiu publicznym – w tym w budynkach szkolnych, w przedszkolach, domach dziecka, a nawet w szpitalach, w zakładach pracy, a także po prostu w krajobrazie - ze zdwojoną energią wybuchła w końcu lat 50-tych, a ucichła na dobre dopiero w okresie legalnej działalności NSZZ „Solidarność” (1980-1981). Wtedy bowiem ponownie pojawił się krzyż, także jako dowód, że od tej pory zakład pracy należy do robotników, a nie POP, szkoła do nauczycieli i uczniów, szpital do lekarzy, pielęgniarek i chorych, a nie do Komitetu Dzielnicowego PZPR.

Do poważnych nadużyć ze strony władz doszło pod koniec 1983 r. w Miętnem koło Garwolina, gdzie zdesperowana młodzież szkolna z Zespołu Szkół Rolniczych podjęła strajk w obronie znaku swej wiary. Dyrektor szkoły Ryszard Domański otrzymał polecenie z Departamentu Oświaty i Wychowania w Siedlcach, podjęcia działań zmierzających do zdjęcia krzyży. Podobne naciski kierowano z budynku Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Siedlcach. W efekcie, zdjęto 8 krzyży. Miejscowi kapłani, w tym głownie ks. Stanisław Bieńko, podtrzymywali młodzież w oporze: „Uważaj, bo ubecy zrobili na ciebie polowanie jak na czarownice. – wspominał po latach – Uważali mnie za prowokatora przeciwko tamtemu systemowi. A ja tylko występowałem z młodzieżą, jak mogłem wspierałem ich na duchu i materialnie, żeby mogli przetrwać czas tej gehenny”. Od stycznia do marca 1984 r. młodzież trzymała się dzielnie. A z nią kapłani i nauczyciele: „…w dalszym ciągu nie rozumiem – SB spisywała słowa Bogumiły Szeląg, wybitnego pedagog w szkole w Miętnem - dlaczego w szkole świeckiej nie może wisieć krzyż. Konstytucja gwarantuje wolność wyboru światopoglądu a wobec tego szkoła nie może narzucać młodzieży światopoglądu – jednego ateizmu”. Wobec nieudolności miejscowych władz partyjnych i oświatowych, do akcji przeciwko młodzieży skierowano ukrytych funkcjonariuszy SB i ich agenturę, a także jawnych przedstawicieli władzy: oddział ZOMO i prokuratura. "Wszystkim wołającym słowami, modlitwą i umartwieniem o pozostawienie Krzyżów, a zwłaszcza bohaterskiej młodzieży szkolnej z Miętnego serdecznie błogosławię..." - pisał w marcu 1984 r. bp siedlecki Jan Mazur, który w imię solidarności z uczniami represjonowanymi i zastraszanymi przez dyrektora Domańskiego oraz sprowadzonych przez niego 6 III 1984 r. funkcjonariuszy ZOMO, podjął 10-dniowy post ścisły. Równocześnie rozpoczęły się akcje solidarnościowe w całej Polsce, w Tomaszowie Mazowieckim, Lublinie, Toruniu. Pod protestem warszawskich licealistów podpisało się 700 uczniów. Te same wydarzenia zupełnie inaczej interpretował przedstawiciel władz, Kazimierz Barcikowski: „Czy jako ludzie światli strona kościelna w Komisji Wspólnej uważacie, że to podniesie prestiż polskiego kościoła w opinii świata? Zjedna mu sympatię? Klerykalizm we współczesnym świecie pozostaje niepojęty. Po Iranie budzi obawy! Dlaczego więc? Czy Kościół, by się zjednoczyć, potrzebuje walki z państwem? [...] Walczymy z tymi, którzy chcą wszędzie wklepać krzyż”. Do grona naciskających dołączyli także funkcjonariusze SB, którzy już w grudniu 1983 r. założyli sprawę operacyjnego sprawdzenia kryptonim „Apel” (przekwalifikowaną w styczniu 1984 r. jako sprawę obiektową). Zaktywizowano dwóch tajnych współpracowników, od których jednak nie uzyskano zbyt wielu wiarygodnych informacji. SB-ecy, jak się wydaje, mocno krytykowali władze szkolne za ich nierealistyczną postawę. Siedlecka SB zamierzała bowiem wyrazić zgodę na umieszczenie od razu jednego krzyża w szkole, co doprowadziłoby do spacyfikowania nastrojów. Gdy 7 marca 1984 r. młodzież, okłamywana przez dyrekcję placówki, zaczęła okupację budynku coraz trudniej było rozwiązać konflikt po myśli komunistów. SB przeszła zatem do kontrofensywy stosując tradycyjne dla niej środki dezintegrujące i dezinformujące. Do najistotniejszych, i najboleśniejszych zarazem przedsięwzięć operacyjnych, należały: próba kompromitacji ks. Stanisława Bieńka (spreparowanie listu do męża rzekomej kochanki kapłana i agenturalne rozpowszechnianie plotek), próba kompromitacji kolejnego kapłana, ks. Żarskiego na tle rzekomych kontaktów seksualnych z dziewczętami podczas pielgrzymki na Jasną Górę (spreparowano list w tej sprawie do biskupa Mazura). Kolejna fałszywka zawierała list innej dziewczyny do wspomnianego biskupa, ordynariusza siedleckiego, w sprawie rzekomych kontaktów nauczycielki ze szkoły w Miętnem z kolejnym kapłanem wspierającym młodzież. Straszono także młodzież, rozsiewając plotki o zastosowaniu przymusowego poboru strajkujących chłopców do wojska na 2 lata.

Im znaczniejsza była skala represji, tym więcej osób i ważnych autorytetów stawało po stronie młodzieży. Dnia 13 marca 1984 r. Rada Główna EP, po wysłuchaniu relacji bpa Mazura, zajęła jednoznaczne stanowisko: „W historii powojennej krzyż był wielokrotnie usuwany i jest nadal usuwany ze szkół. Prowadziło to zawsze do niepokojów społecznych. Społeczeństwo katolickie chce bowiem, by krzyż znajdował się w miejscach wychowania młodzieży i dlatego krzyże zdejmowane przez władze oświatowe, w najbliższych sprzyjających warunkach umieszcza na nowo w klasach szkolnych i broni ich przed zdjęciem. Zgodnie z wola społeczeństwa katolickiego, w tym także uczącej się młodzieży, krzyże powinny pozostać w salach szkolnych”. Słowa powyższe powtórzyli wszyscy biskupi zebrani na najbliższej, 199 konferencji plenarnej EP, w dniach 28-29 III 1984 r.: „Niech Krzyż będzie nadal w naszym polskim narodzie i na całym świecie niezawodnym, opartym na Bożej mocy, znakiem braterstwa, zgody i miłości” – wołali biskupi. „…w naszym kraju już [od] dłuższego czasu trwa walka o Krzyże – podkreślał prymas podczas posiedzenia RG EP z 13 marca 1984 r. – i nie możemy z naszych żądań ustąpić”, z kolei kardynał Fr. Macharski komentował sytuację w Miętnem: „okazuje się, że przybył nowy partner w walce o Krzyż, tj, całe społeczeństwo uświadomione w sprawie. […] Wychowaliśmy ludzi do dawania świadectwa, chcieliśmy, aby mieli mocne zdecydowane postawy. Nie możemy więc przyjąć metody Piłata i Heroda. Nie możemy nie podjąć sprawy zdecydowanie”. Wydarzenia w Miętnem (XII 1983 – III 1984) nie miały charakteru incydentalnego; w 1984 r. rozgorzała walka o krzyże we Włoszczowej (także z użyciem po stronie władz propagandy zniesławiającej ludzi Kościoła i młodzież), a także nastąpiła oprotestowana przez bpa Bednorza izolacja krzyża przy kopalni Wujek: „Niedawno trzej księża pracujący w pobliskich parafiach chcieli się tam pomodlić, ale zostali zatrzymani – pisał ordynariusz katowicki 16 marca 1984 r., a następnie przewiezieni na Komendę i w końcu zwolnieni” (niemal w tym samym czasie nieznani sprawy włamali się do bazyliki w Piekarach Śląskich). Spór o krzyże w Miętnem zakończył się względnym sukcesem młodzieży. Dzięki mediacji biskupa siedleckiego w kwietniu 1984 r. doszło do porozumienia z władzami, które zgodziły się by krzyż powieszono w bibliotece. Uległość władz była efektem determinacji młodzieży, a także postawy biskupa Mazura oraz garwolińskich kapłanów. „Niebezpieczny stał się pisemny protest kleru diecezji siedleckiej w sprawie bojkotu wyborów” (w czerwcu 1984 r. do rad narodowych) – pisano w opracowaniu SB-eckim.

Jak się wydaje, spór o krzyże w Miętnem stanowił fragment batalii prowadzonej od grudnia 1983 r. przez władze, a której przeciwnikiem był Kościół katolicki broniący praw człowieka i obywatela. Oto dłuższy fragment dokumentu Sekretariatu EP z grudnia 1983: „Opinia społeczna uważa, że kampania przeciwko Kościołowi w Polsce zaczęła się po wystąpieniu w Telewizji Radzieckiej kierownika Wydziału Informacji Międzynarodowej KC KPZR – Zamiatina, który w ostrej formie zaatakował Kościół i Ojca Świętego w krótkim okresie po II pielgrzymce papieża do Polski. [...] To sprawia, że upowszechnia się przekonanie, iż Rząd PRL po rozwiązaniu problemu Solidarności przystępuje obecnie do rozprawy z Kościołem. Zaprzeczenia rzecznika prasowego Rządu [Jerzego Urbana] w tej sprawie nie przekonały nikogo...”. Sprawa krzyży w szkole w Miętnem, choć posiadająca własną dynamikę i indywidualne cechy, choćby z racji osobowości w tym dramacie występujących, stanowiła element szerszego planu. Partia przechodziła do ofensywy „na odcinku kleru”, czego efektem były nie tylko ataki prasowe na ludzi Kościoła, kryzys w łonie Komisji Wspólnej, problemy z rejestracją Fundacji Rolnej i inne, jak choćby zabójstwo ks. Jerzego, czy też próby pomawiania i zastraszania kolejnych kapłanów (np. ks. Adolfa Chojnackiego). Jednym z powodów tej agresji antykościelnej – widocznej także podczas przebiegu procesu toruńskiego z początków 1985 r. - był zapewne wynik sondażu, przeprowadzonego wśród członków partii w 1983 r. na temat ich religijności. W porównaniu z 1978 r. (przed wyborem JP II), liczba członków partii deklarujących w tajnej ankiecie udział w cotygodniowej mszy św. wzrosła dwukrotnie, z 25% do ponad 50%. Inne dany były jeszcze bardziej, z punktu widzenia władz, zatrważające. Kościół miał nie wychodzić poza kruchtę kościelną, a tu wkroczył do szkół, a nawet na teren komunistycznej partii. Jednym z głównych frontów walki od lat stanowiła szkoła publiczna. Konflikt o krzyże nie był jedynym, który dotyczył ważnych kwestii wychowawczych. W placówkach oświatowych zaczęło obowiązywać rozporządzenie ministra(weszło w życie od 1 IX 1985 r.), pod znamiennym hasłem o „socjalistyczny charakter szkoły i wychowania”. Nauczycielom kazano uczestniczyć w obchodach 1-majowych, młodzież „odrywano od kultury Zachodu, w znaczeniu zasad, tradycji i sposobu myślenia” – jak pisała Teresa Pochwic, m.in. na podstawie dokumentów opracowanych przez nauczycieli podziemnej „Solidarności”, a opornych pedagogów znów weryfikowano (podobnie jak w pierwszych tygodniach stanu wojennego). Rozporządzenie torowało drogę do zmian programowych. W końcu grudnia 1985 r. partia zalecała „na odcinku oświatowym”: „Uzupełnić programy z nauk społecznych dla szkół średnich i wyższych z zakresu wiedzy o zasadach polityki wyznaniowej w różnych krajach. Wprowadzić w szkołach średnich przedmiot Problemy religioznawstwa”. Próba wprowadzenia ideologicznego przedmiotu do szkół napotkała na opór hierarchów, których wspierali nauczyciele, głównie ze środowisk duszpasterskich, powiązanych różnymi nićmi organizacyjnymi z podziemną Solidarnością Oświaty i Wychowania: „Marksistowskie religioznawstwo ma bowiem negatywny stosunek do każdej religii. Ukazuje ją jako iluzję i deformację naturalnych dążeń człowieka. Biskupi nie są przeciwni poszerzaniu wiedzy o religiach. W naszych jednak konkretnych warunkach religioznawstwo oznaczać będzie walkę z religią”.