Stan wojenny rozpoczął się 13 grudnia 1981 roku. A kiedy się skończył...? Okazuje się, że w kwestii tej nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Na takie pytanie próbowali odpowiedzieć uczestnicy spotkania zorganizowanego przez Porozumienie Organizacji Niepodległościowych, „Zima wasza, Polska nasza”. Spotkanie w Instytucie Elektrotechniki w Międzylesiu wyznaczono na 12 grudnia, gdyż to tego dnia - 27 lat temu - na kilka godzin przed północą rozpoczęły się pierwsze zatrzymania.

Ile trwał stan wojenny?

Wieczornicę otworzył profesor Jan Żaryn, pracownik IPN. Mówiąc o datach granicznych stanu wojennego, za błędne uznał podawanie roku jego zakończenia na 1983. Według niego (i nie tylko jego, o czym zapewnia niżej podpisany), stan ten trwał dalej. A największe zbrodnie, w sposób oczywisty będące efektem decyzji wprowadzonych w życie 13 grudnia 1981 roku, miały miejsce dopiero później. I tak na przykład ksiądz Jerzy Popiełuszko został zamordowany jesienią 1984 roku, a ksiądz Stefan Niedzielak na początku 1989, u progu okrągłego stołu! Żaryn uważa, że za koniec stanu wojennego można uznać dopiero rok 1989.

Współczesna badania wykazują, iż nie można mieć złudzeń jakoby władza komunistyczna w którymkolwiek momencie swego istnienia, skłonna była do autentycznego porozumienia ze społeczeństwem. Już w sierpniu 1980 roku rozważano siłowe stłumienie strajku, wtedy jednak po zanalizowaniu sytuacji uznano to za zbyt niebezpieczne. I tylko ten pragmatyzm umożliwił podpisanie tzw. porozumień sierpniowych. Od początku przyjęto taktykę zmęczenia społeczeństwa, na przykład ciągłymi konfliktami, także stopniowaniem coraz dotkliwszych problemów materialnych, żywnościowych.

Winą obarczano „Solidarność”, jednocześnie dążąc do objęcia jej możliwie najpełniejszą infiltracją agenturalną. Te ostatnie zadanie, wbrew panującej dziś powszechnie opinii, zostało zrealizowane w bardzo małym zakresie. Wykazują to m.in. badania historyka IPN, Grzegorza Majchrzaka. Szybko też okazało się, ku zaskoczeniu władz, że „Solidarność” okazała się ruchem, który coraz skuteczniej zaczął demontować struktury sformowane przez nich w latach 40. i 50. A miały przecież być na wieczność... Np. taki Związek Literatów Polskich, czy Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, nie mówiąc o innych środowiskach, opanowywanych oto przez absolutnie „niewłaściwe” osoby. Ruch niewątpliwie promieniował; pomimo najbardziej wyszukanych szykan, wdzierał się nawet w szeregi partyjne.

Zapaść lat 80

W marcu 1981 „służby” sformułowały wizję trzech wariantów rozwoju sytuacji. Od optymistycznej, zakładającej bezbolesne wprowadzenie stanu wyjątkowego, po najgorszą, w której przewidywano konieczność uzyskania sowieckiej pomocy wojskowej (ZSRS nigdy zgody na to nie wyraził). W marcu też rozpoczynają się drobiazgowe przygotowania do stanu wyjątkowego/wojennego – na każdym poziomie, w każdej strukturze. Ekipa Jaruzelskiego – przypominał Żaryn – ani przez sekundę nie myślała o dogadaniu się ze społeczeństwem. Szukając powodów dość, w sumie łagodnego przebiegu, wprowadzania stanu wojennego, prelegent wymienia wysoką samoświadomość społeczeństwa. A więc na przykład strat poniesionych przez Polskę od roku 1939, czyli pamięć skutków wydarzeń grożących samolikwidacją narodu. Ważna też w tamtych dniach była rola Kościoła, w swych hierarchach, generalnie powstrzymującego emocje narodu.

Prelegent, podsumowując straty stanu wojennego, wymienił liczbę ponad pół miliona osób, które zdecydowały się udać na emigrację. Poruszył też problem mało dziś obecny medialnie; sprawę emigracji wewnętrznej. Zapaści psychicznej powodującej, często nieodwracalne, zmiany w ludzkiej kondycji, mentalności. W walce z tą beznadziejnością, kryzysem moralnym, ogromną rolę, ciągle niedocenianą, odegrał Kościół katolicki, przygarniając wątpiących, obejmując swym duszpasterstwem, zaangażowaniem oaz.

Wieczór urozmaicany był występami tria Leszka Czajkowskiego, znanego i popularnego barda pieśni niezależnej, patriotycznej. Równie dobrym pomysłem organizatorów dodającym wieczornicy nastroju, była bilbordowa projekcja – non stop - przeróżnych materiałów związanych z „Solidarnością”, 13 grudniem, jego ofiarami, ale i działalnością podziemia. Wśród pokazywanych materiałów znalazła się imienna lista ofiar komunistycznego reżymu. Przedstawiono także niedawno zmarłych - lata 2007/2008 - działaczy podziemia. Są na niej nazwiska znane tylko w małych kręgach środowiskowych, ale znajdują się i te znane powszechnie: Jan Krusiński „Stańczyk”, Alina Franielczyk, Olimpia Panasik, Antoni Ruszak „Wujek”, Antoni Ferenc, Romuald Kukułowicz.

Złamanie kręgosłupa

Antoni Macierewicz, były minister spraw wewnętrznych, uważa, iż konsekwencje stanu wojennego trwają do dziś. Objawiają się one, m.in., w niemożności ustalenia sprawców śmierci osób, choćby tylko tych, wymienionych na powszechnie znanej („Rokity”), stuosobowej liście osób zmarłych w tzw. nieustalonych okolicznościach. Stan wojenny był największą katastrofą w Polsce od 1956 roku. Uderzono w cały naród, celem było złamanie jego kręgosłupa. Macierewicz zgadza się ze stwierdzeniem, iż stan wojenny trwał, co najmniej, do roku 1989.

Ów stan wojenny musiał być wywołany przez komunistów, ponieważ w roku 1981, dokonano pierwszych wolnych, demokratycznych wyborów w Polsce. I to było największym zagrożeniem dla reżymu. Nie zadymy uliczne, głodówki, manifestacje, protesty a, właśnie, wybory! Brało w nich udział blisko trzynaście milionów obywateli: dziesięć milionów członków „S” robotniczej, dwa i pół miliona członków „S” rolniczej, i jeszcze pół miliona rzemieślniczej. Stan wojenny, na co mało dziś zwraca się uwagę, umożliwił przejęcie władzy nad ruchem solidarnościowym przez ludzi nie pochodzących z wyboru! Tu wspomnę, iż poniedziałkowa (15.12.br.) „Gazeta Wyborcza” opisując ten sam moment wystąpienia Macierewicza, twierdzi jakoby zarzucał on nowej władzy „S”, iż nie wyrastała ze Związku… Nie! On stwierdzał, iż te władze zaistniałe w warunkach podziemnych, przed kilkoma miesiącami przepadły w legalnych, demokratycznych wyborach związkowych. A to jest ogromna różnica! Jak i to, że to oni właśnie usiedli do okrągłego stołu.

W rezultacie tej wielkiej manipulacji dziś jest jak jest, i na przykład kapitał mamy głównie o charakterze esbeckim. Nikt nie odważył się wyjaśnić do końca afery FOZZ, afery w której wyprowadzono z Polski trzydzieści miliardów dolarów!

Kolejnym prelegentem wieczornicy był Stanisław Michalkiewicz. Według publicysty stan wojenny nie skończył się w 1983 roku. Wtedy jedynie nastąpiła zmiana taktyki. Również w roku 1989, zdaniem dziennikarza, wyłącznie nastąpiła kolejna zmiana taktyki, gdy cel strategiczny pozostawał ten sam. Michalkiewicz twierdzi, że stan wojenny rozpoczął się nie 13 grudnia 1981, lecz 17 września 1939! I trwa do dziś!

Michalkiewicz zgadza się z tezą, iż w roku 1981 nastąpiła rzecz niewybaczalna przez komunistów: oto naród zorganizował się nie uzgadniając tego z nimi! Mogli więc jedno tylko zrobić temu bezczelnemu narodowi – wybić mu z głowy tego typu, demokratyczne, mrzonki. W ogromnej mierze zamiar ten komunistom się udał – dodaje. I na przykład o ile tzw. „pierwsza Solidarność”, ta z roku 1981, tworzona była od dołu do góry, to już ta „druga”, tworzona w 1988, 1989 powstawała odwrotnie, od góry do dołu. O jej władzach, na każdym prawie szczeblu, decydował Wałęsa i jego doradcy. W efekcie powstała tzw. rzeczywistość podstawiona. Udatnie stworzono też wrażenie spontaniczności, autentyzmu.

Dziś, jak sugerował mówca, naród nasz nie rozwija się a... zwija! Stan wojenny dalej trwa! Tak jak jedynie pozornie nastąpiła likwidacja ZSRS. Obecnie ta „wspólnota” ma ciągle ten sam cel, zmieniła jedynie swój adres. I na pewno nie brzmi on już – Moskwa! Tu Michalkiewicz nawiązał do głośnych ostatnio taśm zawierających rozmowę Vaclava Klausa, czeskiego Prezydenta z przedstawicielami Unii Europejskiej. Prelegent nie wahał się nazwać tych unijnych urzędników, faszystami: „zielone z czerwonym zawsze da kolor brunatny!” Rozmowa ta przypomniała mu rozmowę z roku 1939 prowadzoną przez niemieckiego socjalistą Adolfa Hitlera z prezydentem Czechosłowacji, Emilem Hachą. W obydwu przypadkach rozmawiano o Anschlussie... Wtedy do Niemiec, dziś do ZSRS. Już nie tego z adresem moskiewskim!

Pamięć trwa!

Rocznice poświęcone stanowi wojennemu w swym przebiegu, jak widać od wielu lat, nie należą do optymistycznych. W przypadku powyżej opisanego spotkania można jednak zanotować refleksję dobrze wróżącą na przyszłość. Rok temu, w tym samym miejscu, w Międzylesiu, przy tej samej - trzynasto-grudniowej - okazji zebrało się o połowę mniej osób aniżeli teraz! Teraz, w roku 2008, potężna sala Instytutu Elektrotechniki była pełna. Właściwie rzec należy: pękała w szwach.

A więc – nie zapominamy, a i coraz liczniej uświadamiamy sobie jak ważne jest dbanie o pamięć!