„Mężczyzn skoszarowano po 50 w barakach. Barak to były trzy bydlęce wagony. Takich baraków - gotowych na przyjęcie nawet 2 tys. ludzi - było kilkadziesiąt. W środku piecyk na drewno, który miał ogrzewać barak przy 15-stopniowym mrozie. I jeszcze metalowe piętrowe łóżka. Wszystko. - W nocy zaczęliśmy przymarzać do łóżek. Ci, którzy spali dalej od „kozy” zamieniali się na łóżka z tymi, którzy spali bliżej. Przy piecyku całą noc ktoś dyżurował, bo inaczej byśmy tam po prostu pomarli z zimna - opowiada Kuś. Pierwszy ranek zaczął się od musztry. Poszli wszyscy, także chorzy i niepełnosprawni: - Bez palców u rąk, z jedną nogą krótszą, długą dłuższą, chorzy na serce - wylicza Godlewski. - Ja sam miałem krwawiące wrzody. Tamtych to nie interesowało. - Chodziło ot to, żeby nas przeczołgać, upokorzyć, zastraszyć - dodaje Władysław Kuś. - Jeden z oficerów powiedział: Zapomnijcie o powrocie do domu. Obok na poligonie stacjonują radzieckie wojska. Zrobią wam tu drugi Katyń.”
Gdybym zapytał – z jakiego okresu pochodzi fragment tych wspomnień, zapewne niewielu czytelników wiedziałoby, że jest to opis doświadczeń lubelskich działaczy „Solidarności”, którzy w październiku 1982 trafili do „polskiego Gułagu” – czyli Wojskowego Obozu Specjalnego w Czerwonym Borze. Ta nazwa, jak i sama informacja o istnieniu wojskowych obozów, w których więziono działaczy Solidarności nigdy nie mogła się przebić do świadomości społeczeństwa. Pod pretekstem, że są to sprawy wojskowe, nie pozwalano ujrzeć im światła dziennego. W latach 80. baraki obozowe rozebrano a teren zaorano tak, by nie pozostał żaden ślad, który w akcjach pacyfikacji podziemia Solidarności sytuowałby wojsko w równym szeregu z SB.
W rozkazie płk Józefa Sasina, dyrektora Departamentu V MSW z dn. 21 października 1982 roku skierowanym do zastępców komendantów wojewódzkich MO ds. SB znajduje się polecenie “wytypowania osób podejrzanych o organizowanie strajków, zajść ulicznych, czynną, wrogą działalność (druk, kolportaż), a nie nadających się z różnych powodów do internowania lub zatrzymania w celu powołania ich na ćwiczenia wojskowe lub do odbycia zasadniczej służby wojskowej”. Te osoby umieszczono następnie w wojskowych obozach specjalnych.
„Całą operację przeprowadzało Ludowe Wojsko Polskie i bez dostępu do tych akt, zwłaszcza akt Wojskowej Służby Wewnętrznej (poprzednika WSI), która jak wynika z relacji świadków, zawiadywała obozem w Czerwonym Borze, nie poznamy pełnej prawdy” - wyjaśnia Marcin Dąbrowski, historyk z lubelskiego IPN.
Ten i zamieszczone poniżej cytaty mają przypomnieć – czym naprawdę było tzw. Ludowe Wojsko Polskie, oraz jaką rolę w aparacie represji PRL pełniły wojskowe służby specjalne – WSW i Zarząd II Sztabu Generalnego WP, z których w roku 1990 powstały Wojskowe Służby Informacyjne. Wielu wyższych oficerów LWP, którzy doskonale urządzili się w III RP, a w szczególności ludzie tzw. wojskówki – do dziś podtrzymują aroganckie kłamstwo, jakoby wykonywali zadania właściwe dla wywiadu lub kontrwywiadu wojskowego. Przytoczone poniżej cytaty, to tylko fragment wiedzy, jaką powinniśmy dysponować.. Od roku 1990 ludzie wojskowych służb dbają, by prawda o tej formacji nie została ujawniona. Czynią to skutecznie - począwszy od zniszczenia archiwów WSW przez gen. Bułę (kopie zdążył przekazać do Moskwy), po decyzje kolejnych szefów WSI i szefów innych służb, ukrywających archiwa wojskowej bezpieki w tzw. zbiorach zastrzeżonych.
Czym zatem zajmowali się „specjaliści” wojskowych służb PRL?
Oto jeszcze jeden, znamienny fragment wspomnień z Czerwonego Boru: „Po południu “żołnierzy” czekała niespodzianka. prowadzono ich po kolei do budynku, gdzie urzędowała Wojskowa Służba Wewnętrzna. - Przesłuchiwał mnie oficer WSW. Zaczął od tego, że nie ma nic wspólnego z SB, że tamci są źli, a on jest dobry. [...] doskonale orientował się w mojej sytuacji rodzinnej i zawodowej. Miał informacje z pierwszej ręki, jakby ktoś systematycznie na mnie donosił - wspomina Godlewski. - Kolejne przesłuchania już nie były takie “przyjacielskie”. Godlewski dowiedział się, że może już nie zobaczyć żony ani dzieci.
Mówili, że chcą polepszyć obronność kraju, dlatego potrzebują naszej współpracy - wspomina Kuś. - I zaraz padały nazwiska: Co wiecie o K.? Z kim się spotykał? Jakie kontakty miał Z.? Pytali o WSK Świdnik. I cały czas podkreślali, że z esbecją nie mają nic wspólnego”.
We wszystkich kolejnych instrukcjach, dotyczących działań WSW zawarty był zapis o zwalczaniu wrogiej działalności politycznej. W praktyce zadania tej służby wykraczały daleko poza kontrwywiad: przedmiotem zainteresowania była nie tylko działalność opozycyjna w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale również słuchanie radiostacji zachodnich, posiadanie wydawnictw niezależnych, a także udział w praktykach religijnych. Nasilenie represji przeciwko opozycji politycznej zwiększyło się po objęciu szefostwa WSW przez gen. Czesława Kiszczaka. zaś po objęciu przez niego stanowiska ministra spraw wewnętrznych nawiązana została ścisła współpraca z tym resortem.
Wyraźne ślady współpracy Służby Bezpieczeństwa z kontrwywiadem wojskowym znajdujemy w ostatniej „Instrukcji w sprawie szczegółowych zasad działalności operacyjnej Służby Bezpieczeństwa” stanowiącej załącznik do Zarządzenia nr 00102 Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 09 grudnia 1989 r. W paragrafie 39 instrukcji zawarto jednoznacznie brzmiący zapis:
„Służba Bezpieczeństwa, realizując zadania w ramach swojego zakresu działania, współdziała z właściwymi służbami Wojska Polskiego, a zwłaszcza z Wojskowà Służbą Wewnętrzną Ministerstwa Obrony Narodowej i Zarządem II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.”
Również „Instrukcja o pracy operacyjnej Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego"(wywiadu) z 15.12.1976r, podpisana przez Kiszczaka nie pozostawia wątpliwości, że istniało ścisłe współdziałanie z cywilną bezpieką. W Rozdziale VI – Postanowieniach końcowych czytamy:
„W zakresie działalności wywiadowczej Pion Operacyjny współpracuje i współdziała z niektórymi krajowymi instytucjami państwowymi, a przede wszystkim z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych (głównie z Departamentem I i II), Szefostwem Wojskowej Służby Wewnętrznej i jego terenowymi jednostkami operacyjnymi, Ministerstwem Spraw Zagranicznych, Ministerstwem Handlu Zagranicznego i GM i podległymi mu centralami oraz z innymi instytucjami wojskowymi i cywilnymi. Zakres i formy współpracy Zarządu II Sztabu Generalnego WP z odpowiednimi instytucjami państwowymi określają zawarte dwu stronne porozumienia w tym zakresie.”
Bezpośrednim dowodem na rzeczywisty zakres działań wojskowych „kontrwywiadowców” są zapisy z tzw. „zeszytu pracy”, z pierwszych miesięcy 1982 roku. Jego autorem jest płk Lucjan Jaworski - były szef Zarządu WSW WOPK, awansowany przez wiceministra MON Bronisława Komorowskiego na szefa Kontrwywiadu Wojskowego.
W pierwszym miesiącu stanu wojennego grupie funkcjonariuszy WSW powierzono zadanie niezależnego od SB rozpracowania struktur podziemnej “Solidarności” i ruchu wydawniczego na terenie Warszawy. Korzystając z bogatego arsenału technik operacyjnych (podsłuchów, podglądów) oraz z intensywnie rozbudowywanej sieci tajnych współpracowników funkcjonariusze WSW stosunkowo szybko precyzyjnie rozpoznawali siły przeciwnika. Poza ówczesnym ppłk. Jaworskim “zeszyt” wymienia z imienia, nazwiska i numeru telefonu kilkudziesięciu pułkowników, majorów i kapitanów WSW oraz oficerów niższych stopni (m.in. Bułę, Figurę, Grabeusa, Grzesika, Jaworka, Putka, Radeckiego, Rozpędka, Tarchałę, Zająca, Zajkowskiego, Zapytowskiego) zaangażowanych w SOR “HYDRA” oraz koordynujących z nimi swoje działania wysokich funkcjonariuszy stołecznej SB. Oto charakterystyczny fragment zapisków ppłk Jaworskiego:
Czołowymi figurantami w grupie “Wiadomości” są: Agnieszka A, Wojciech Kochlewski, Krzysztof (?), Piotr Piętak, Marek Kubin “Jacek” czołową rolę redaktora przypisuje Piętakowi. Nasza wiedza o nim żadna. Znajduje się w aktywnym zainteresowaniu SB
- nasza wiedza i możliwości pozwalają na skoncentrowaniu się wokół Agnieszki A, Wojciecha Kochlewskiego – i ich kontaktach. Istotną rolę może spełniać “Krzysztof”.
Dlatego też:
1. Organizację źródeł osobowych oprzeć na pozyskaniach z pośród osób już nam znanych: Anny Burakiewicz - lekarki szpitala przy ul. Sobieskiego, Magdaleny Słowikowskiej, Iwony Tarnawskiej, Doroty Sierakiewicz
- w tym celu:
a) podtrzymywać zadania dla Jurka zbliżenia się do A.B. i zapewnić jak największy dopływ informacji o jej życiu, poglądach, planach życiowych, kontaktach w interesującym nas środowisku (OW [obserwacja], PT [podsłuch telefoniczny])
b) zorganizować spotkanie z nią i przeprowadzić rozmowę umożliwiającą złożenie propozycji współpracy bez ujawnienia naszych zainteresowań;
c) równocześnie ustalić w MSW, jak daleko mają zorganizowaną kontrolę domu Słowikowskich, złożyć propozycję ścisłej współpracy w zorganizowaniu i wykorzystaniu wyników PL [podsłuchu lokalowego]
d) na podstawie uzyskanych wiadomości z tego źródła wypracować kombinacje zmierzające do pozyskania Magdy.”
Takich „wrogów” rozpracowywał wojskowy kontrwywiad PRL.
To WSW doprowadziła do likwidacji dziesięciu “znaczących ośrodków dyspozycyjnych wrogiego podziemia politycznego w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie, Bytomiu, Gdańsku, Gdyni, Szczecinie, Bydgoszczy i Łodzi”. Do najważniejszych akcji - osiągnięć tej służby należy m.in. rozbicie Regionalnego Komitetu Strajkowego i aresztowania trzech kolejnych jego przywódców (Władysława Frasyniuka, Piotra Bednarza i Józefa Piniora). W styczniu 1982 r. WSW rozpoczęło rozpoznanie struktur podziemnych utworzonych w Warszawie przez członków “Solidarności , KOR i KPN. Służby wojskowe uczestniczyły w lokalizacji nadajników „Radia Solidarność“ i „Solidarności Walczącej“. Inwigilowano także środowisko „Głosu“. Według informacji samego zastępcy Szefa WSW z lipca 1989 r kontrwywiad wojskowy posiadał informatorów w dość zróżnicowanych środowiskach politycznych - od „opozycji antyustrojowej“ do „ekstremalnych nurtów koalicji“.
Ale dla wojskowych służb PRL bywali wrogowie jeszcze groźniejsi...
Gdy kleryk Jerzy Popiełuszko trafił w październiku 1966 do III Kompanii Batalionu Ratownictwa Terenowego w Bartoszycach, Ludowe Wojsko Polskie poddało go różnym formom represji. Przeżycia księdza Jerzego z tego okresu znamy z listów pisanych do księdza Czesława Miętka, ówczesnego ojca duchownego Seminarium Warszawskiego.
W jednym z listów ksiądz Jerzy pisał : „Dowódca plutonu kazał mi zdjąć z palca różaniec, na zajęciach, przed całym plutonem. Odmówiłem, czyli nie wykonałem rozkazu. A za to grozi prokurator. Gdybym zdjął, wyglądałoby to na ustępstwo. Ale ja zawsze patrzę głębiej (...)".
Za to przestępstwo kleryk Popiełuszko, stał przez wiele godzin na mrozie z ciężkim plecakiem. Aż do omdlenia.
Z zachowanych notatek operacyjnych wojskowych służb specjalnych PRL wynika, że w dniu uprowadzenia księdza Jerzego, funkcjonariusze WSW monitorowali działanie grupy oficerów SB. Wojskowi byli zarówno w Górsku - miejscu uprowadzenia, jak również w kolejnych miejscach, do których przewożono Popiełuszkę. W jednym z dokumentów jest zapis, iż wojskowi znaleźli się w tych miejscach w związku z prowadzoną przez nich sprawą „Popiel", a taki właśnie kryptonim nosiła akcja inwigilacji Popiełuszki przez SB
Przebieg zdarzeń z 19 października 1984 roku wskazuje, że wojskowi, przejmując Kapłana z rąk Piotrowskiego wykonywali dyrektywy zlecone przez gen. Kiszczaka, a operacja była przeprowadzana w ramach współpracy SB z WSW. Druga ekipa, złożona prawdopodobnie z ludzi wojskowych służb służyła zabezpieczeniu operacji, a w odpowiednim momencie przejęła inicjatywę. Informacje na ten temat przekazała Komisja Weryfikacyjna WSI do Instytutu Pamięci Narodowej w 2007 roku. Do podobnych wniosków doszedł lubelski pion śledczy IPN, gdy śledztwem kierował prokurator Andrzej Witkowski. Według jego ustaleń ksiądz Jerzy został uprowadzony przez funkcjonariuszy służb PRL, przewieziony do Torunia, tam przekazany innej grupie i zawieziony do bunkra w Kazuniu. Tam przez sześć dni miał być torturowany, a potem zamordowany. Dopiero 25 października 1984 r. jego zmasakrowane zwłoki zrzucono do Wisły z tamy we Włocławku. Tymczasem, uznani za winnych mordu funkcjonariusze SB zostali zatrzymani 23 października 1984 r. Trzeba zatem wyraźnie powiedzieć - jeżeli w dniu aresztowania porywaczy z SB, ksiądz Jerzy żył jeszcze - oznacza to, że był więziony, okrutnie torturowany i zamordowany przez katów spod znaku WSW.
Faktycznie zainteresowania wojskowych służb PRL wykraczały poza wojsko i środowiska z nim związane. Niczego nie zmienił tu „okrągły stół” i proces „transformacji ustrojowej”. Świadczy o tym wiele dokumentów, np. treść „Notatki służbowej dot. oceny efektywności działań zmierzających do umacniania pozycji operacyjnych w ugrupowaniach przeciwnika politycznego” pismo nr DC-00794/10 z dn. 29.07.1989, sporządzonej przez zastępcę Szefa WSW Szefa III Zarządu płk Mariana Wichrzyńskiego. Możemy się dowiedzieć, że w chwili powstania notatki WSW posiadała 30 źródeł informacji w ugrupowaniach od "opozycji antyustrojowej" do "ekstremalnych nurtów koalicji". Źródła te wykorzystywane były w 6 sprawach operacyjnych oraz 24 sytuacjach kontrwywiadowczych (3 z tych spraw i 5 sytuacji dotyczyło prób oddziaływania KPN na środowisko wojskowe). „Wzmocnione zostały pozycje niektórych tajnych współpracowników (TW) i osobowych źródeł informacji (OZ): TW "Gawronik" (Zarząd WSW WOPK), TW "Peregryn" i OZ "Endek" (POW) TW "Kwaśniewski" i OZ "Andrzej" (ŚOW) . Zdołali oni zająć pozycje doradców, ekspertów bądź pozyskać zaufania osób sprawujących funkcje kierownicze bądź programotwórcze w poszczególnych ugrupowaniach i strukturach. Zalecano:
- „Działalność operacyjną koncentrować na nielegalnych strukturach i ugrupowaniach politycznych. które w danych warunkach swoim programem oraz podejmowanymi działaniami stwarzają największe zagrożenie dla ochranianych kontrwywiadowczo obiektów: na podstawie własnych analiz sytuacji operacyjnej oraz prognoz resortu MSW dążyć w kierowaniu źródłami do uzyskania możliwości sterowania działalnością przeciwnika politycznego w pożądanym przez nas kierunku; bardziej zdecydowanie i samodzielnie wykorzystywać sytuacje zmierzające do uplasowania współpracowników KW w interesujących nas środowiskach”.
O tym, że Wojskowe Służby Informacyjne zostały stworzone na podobieństwo WSW świadczył fakt, że pierwszy projekt struktury WSI napisał w 1990 roku sam generał Kiszczak. Pomagał mu w tym gen. Buła, ostatni szef Wojskowej Służby Wewnętrznej, odpowiedzialny za przekazanie Sowietom archiwów WSW i Informacji Wojskowej.
Ludzie służący w wojskowej bezpiece, działając na polecenie okupanta wykonywali zadania typowe dla komunistycznej policji politycznej, represjonując, inwigilując i prześladując własne społeczeństwo. Ci sami ludzie, po utworzeniu WSI mienili się oficerami wolnej Polski, żądając dla siebie przywilejów i władzy nad ogromnym obszarem życia publicznego III RP. Skompromitowani przestępstwami, zawodową nieudolnością oraz brakiem oficerskich zasad i honoru – zostali w roku 2006 pozbawieni funkcji, a same WSI zlikwidowano.
Leszek Pietrzak, w doskonałym artykule "Sołdatokraci" pisał:
"Arystokraci" WSI swoją drogę życiową wybrali w dzieciństwie. Ich wybór to mundur, który podobnie jak sutanna wiejskiego proboszcza w kręgu kulturowym, w jakim się urodzili - był dowodem nobilitacji społecznej. Zazwyczaj ich edukacja przebiegała dwutorowo: na poziomie cywilnym i stricte wojskowym. Po ukończeniu szkoły podstawowej kontynuowali dalszą naukę w szkołach zawodowych, by w wieku 19 lat ochoczo podjąć zasadniczą służbę w Ludowym Wojsku Polskim. [...] Pomimo katolickiej tradycji, w której wyrośli, bez zahamowań deklarowali materialistyczny światopogląd i nawoływali swoich kolegów do poparcia jedynie słusznej drogi swojej socjalistycznej ojczyzny. Chcieli jej wiernie służyć. Wszystko po to, aby zyskać cenny kapitał polityczny i przykryć swoje braki w wykształceniu. Wszak ich wczesna edukacja była czołganiem się przez gęstwinę i nie wróżyła lepszego życia, o jakim mówiono im w domu. Gdy wreszcie po dwóch latach zdecydowali się zostać w wojsku, byli cenionymi kapralami, zwłaszcza w pracy ideowo-politycznej z tzw. młodym wojskiem. Zdobywali wieczorowe matury wojskowe by dostać się do szkoły oficerskiej i uwieńczyć edukację tytułem inżyniera podporucznika. Ich kariery w WSI poprzedzał z reguły kurs oficerski w ramach wojskowej służby zagranicznej, bądź różnej mutacji kursy operacyjne w Janówku i innych ośrodkach szkoleniowych PRL-owskich służb wojskowych. Równolegle uzupełniali cywilne wykształcenie, kontynuując różnego rodzaju studia zaoczne, zazwyczaj w zakresie pedagogiki. [...] W 1989r. sytuacja w PRL zaczęła się radykalnie zmieniać. Komunistyczny establishment musiał podzielić się władzą z opozycją. W oczy oficerów służb specjalnych zaczęło zaglądać widmo politycznego sieroctwa. Gdy w 1991r. z Zarządu II SG i z Kontrwywiadu WSW utworzone zostały nowe Wojskowe Służby Informacyjne, sołdatokraci odzyskali jednak wiarę w przyszłość. Uwierzyli, że nowe służby mogą stać się politycznym Combo w III Rzeczypospolitej, niezależnym samorządnym i suwerennym podobnie jak NSZZ Solidarność. Absolwenci sowieckich uczelni przejmowali władzę na wszystkich szczeblach nowych służb. Niewiele było stanowisk kierowniczych w WSI, które trafiłyby w ręce przypadkowych oficerów. De facto dopiero wówczas stali się "prawdziwą arystokracją" nowych służb. Arystokracją która panuje, rządzi i wychowuje prosty "lud WSI. [...]
Gdy 30 września 2006r. zakończyły swój żywot Wojskowe Służby Informacyjne, życie "arystokracji" zamarło. Pozostała nostalgia za minionym. Dzisiaj, Anno Domini 2008, byli sołdatokraci niczym Taleyrand mogą powiedzieć: "Kto nie żył w czasach ancien régime, ten nie zna rozkoszy życia".
15 czerwca 2009 roku ludzie ze środowiska Wojskowych Służb Informacyjnych podjęli decyzję o powołaniu Stowarzyszenia „Sowa”. Na zebranie założycielskie stawiło się w tym dniu 24 oficerów i pracowników zlikwidowanej służby. Celem Stowarzyszenia ma być „integracja środowiska” i „przywrócenie dobrego imienia WSI”.
Życie „arystokracji” znów nabrało barw.