Od co najmniej kilku miesięcy znany jest przebieg posiedzenia Komitetu Ministrów Obrony państw członkowskich Układu Warszawskiego w Moskwie w dniach 1–4 grudnia 1981 r., a w szczególności losy prośby polskich towarzyszy o udzielenie im wsparcia propagandowego w walce z kontrrewolucją. Jednak jak to zwykle bywa wiedza ta jest niepełna, cząstkowa. Okazuje się na przykład, że intryga Wojciecha Jaruzelskiego, realizowana przez jednego z jego najbliższych współpracowników Floriana Siwickiego była nieco bardziej skomplikowana. I być może wcale wbrew pozorom nie zakończyła się całkowitym niepowodzeniem.

Polski wiceminister obrony narodowej udał się na tę naradę uzbrojony w wytyczne swego szefa – I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, premiera i ministra obrony narodowej. Nie wiadomo czy zostały one wydane „jedynie” ustnie (co wydaje się bardzo prawdopodobne, szczególnie jeśli uwzględni się delikatność misji Siwickiego) czy też w formie pisemnej. W każdym razie najprawdopodobniej nie zachowały się one, a przynajmniej nie są dostępne dla badaczy w polskich archiwach. Owszem w ocalałych aktach (Jaruzelski już w 1982 r. nakazał „zabezpieczyć” materiały dotyczące stanu wojennego) znajdziemy porządek obrad, protokół, a nawet sprawozdanie z przebiegu obrad moskiewskich. Ale to nie dzięki polskim archiwaliom jesteśmy dziś w stanie odtworzyć jego szczegóły w tej najbardziej nas interesującej kwestii. Pozwalają na to dokumenty niemieckie, węgierskie, rumuńskie i czeskie. I to dzięki nim wiemy o kulisach zabiegów strony polskiej o uzupełnienie oświadczenia prasowego kończącego naradę ministrów obrony o stwierdzenia sugerujące, iż naszemu krajowi... grozi interwencja sojuszników. Otóż propozycję uzupełnienia komunikatu, w imieniu Jaruzelskiego, zgłosił minister obrony ZSRR Dymitrij Ustinow. Treść tej poprawki znamy z dokumentów czeskich, węgierskich i niemieckich. Różni się ona w nich co prawda w detalach, jednak jej ogólna wymowa jest identyczna (najprawdopodobniej te drobne rozbieżności są wynikiem tłumaczenia na język polski). Poniżej wersja niemiecka: Komitet ministrów obrony wyraził swoje zatroskanie rozwojem wydarzeń w PRL, które wywołane zostały przez wywrotowe działania sił antysocjalistycznych, które powodują trudności w wypełnianiu zobowiązań sojuszniczych Zjednoczonych Sił Zbrojnych Państw Układu Warszawskiego i powodują konieczność podjęcia odpowiednich kroków w celu zapewnienia bezpieczeństwa wspólnoty w socjalistycznej Europie. Gdyby nie sprzeciw ministrów obrony Węgier i Rumunii dzisiaj komunikat z narady moskiewskiej byłby jednym z koronnych argumentów zwolenników tezy o konieczności wprowadzenia w Polsce stanu wojennego.

W tym miejscu warto się zastanowić z czego wynikał ten sprzeciw. Jak wynika z dokumentów rumuńskich o postawie ministra obrony tego kraju zadecydowała postawa I sekretarza Komitetu Centralnego Rumuńskiej Partii Komunistycznej Nicolae Causescu. Podczas nadzwyczajnego posiedzenia Politycznego Komitetu Wykonawczego KC RPK poświęconego w całości poprawce do komunikatu końcowego z posiedzenia moskiewskiego stwierdził on: To jest propozycja, której nie możemy zaakceptować! Po prostu uznał ją za zapowiedź zbrojnej interwencji. O tym zresztą, iż tak została ona odebrana również przez inne kraje świadczy tłumaczenie Siwickiego podczas moskiewskiego posiedzenia: uzupełnienie tekstu dla prasy byłoby zimnym prysznicem dla kontrrewolucji, a zarazem poparciem dla walki polskiego kierownictwa z reakcją [...] Nie chodzi tu o żadne konkretne kroki wojskowe, ale o moralno-polityczne poparcie dla partyjnego i państwowego kierownictwa PRL. Nie pomogły jednak, ani jego tłumaczenia, ani złagodzenie pierwotnego tekstu, ani też nacisk strony radzieckiej. Wobec takiego obrotu sprawy marszałek Ustinow poinformował, że kwestia [ta] została postawiona „na innej płaszczyźnie”. I rzeczywiście jednym z argumentów oponentów polskiej poprawki był fakt, iż powyższa sprawa nie należała do kompetencji komisji ministrów obrony narodowej. Według Węgrów powinni o niej dyskutować ministrowie spraw zagranicznych, a według Rumunów nawet I sekretarze partii komunistycznych i szefów rządów.

Jak się okazuje burzliwe dyskusje nad treścią komunikatu końcowego z posiedzenia moskiewskiego miały swój ciąg dalszy. Postawa węgierskiego ministra obrony Lajosa Czinege była omawiana kilka dni później podczas rozmowy sekretarza generalnego KC Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej Jánosa Kádára z przewodniczącym Rady Ministrów ZSRR Nikołajem Tichonowem. Jak wynika z tłumaczeń strony węgierskiej postawa przedstawiciela tego kraju miała wynikać z kilku powodów m.in. z niepewności co do tego na ile z prośbą Jaruzelskiego... utożsamiało się kierownictwo Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego oraz obawa, iż proponowany komunikat mógłby wywołać na Zachodzie wielką kampanię prasową, która przysłoniłaby nasze rzeczywiste zamiary.

Tymczasem w Polsce przebieg tego posiedzenia przedstawiał Siwicki. Jak wynika z protokołu posiedzenia Biura Politycznego KC PZPR w dniu 5 grudnia 1981 r. informował: O sprawach polskich na posiedzeniu: duże zaniepokojenie. Krytyka partii i władzy za słabe przeciwdziałanie. Troska o dalsze losy. Podkreślano, że sytuacja w Polsce osłabia zdolności obronne UW (utrudniony tranzyt, antyradziecka propaganda, zachwianie w dostawach, do których Polska jest zobowiązana). Sugerowano bardziej radykalne formy walki z kontrrewolucją. Dotychczasowe metody nie dadzą rezultatów i mogą doprowadzić do większej tragedii. Warto w tym miejscu przypomnieć, że to właśnie podczas tego posiedzenia Biura Politycznego podjęto decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego. Otwartym pozostaje pytanie czy przyczyniła się do tego również informacja (a raczej dezinformacja) Siwickiego o przebiegu posiedzenia moskiewskiego. Oczywiście ani słowem przy tym nie wspomniał on o zleconej mu przez Jaruzelskiego misji, ani o tym w jak czarnych barwach przedstawiał sojusznikom sytuację w Polsce (nie zawahał się nawet przekazać nieprawdziwej informacji o wniosku kierownictwa „Solidarności” do sejmu o odwołanie rządu). Zresztą o swej misji nie wspomina również w swoim sprawozdaniu z posiedzenia moskiewskiego. Informuje w nim natomiast, że poszczególni członkowie Komitetu Ministrów Obrony oraz inni przedstawiciele sojuszniczych armii (za wyjątkiem strony węgierskiej i rumuńskiej) wyrażali troskę o rozwój sytuacji w Polsce.

Jak zatem wynika z dokumentów mieliśmy do czynienia z próbą podwójnego blefu ze strony Jaruzelskiego, przy wykorzystaniu jednego z jego najbliższych współpracowników Siwickiego. Z jednej strony pragnął on bowiem uzyskać na użytek zewnętrzny, ale również (w mniejszym chyba stopniu) wewnętrzny alibi dla wprowadzenia stanu wojennego. Z drugiej natomiast wykorzystał dyskusję nad zgłoszoną przez siebie poprawką do wywarcia nacisku na członków Biura Politycznego, aby ci dali mu „wolną rękę” co do rozwiązania „polskiego kryzysu”.