3 grudnia 1981 r. w Radomiu obradowało Prezydium Komisji Krajowej wraz z przewodniczącymi regionów „Solidarności”. Cztery dni później na antenie Polskiego Radia wyemitowano fragmenty wystąpień niektórych przywódców „Solidarności”, na czele z Lechem Wałęsą. Starannie dobrane wypowiedzi stały się dla autorów stanu wojennego doskonałym uzasadnieniem dla tezy o konieczności wprowadzenia stanu wojennego.

Warto przypomnieć kulisy radomskiego posiedzenia oraz przedstawić nowe, nieznane do dziś szczegóły związane z nagraniem i upowszechnieniem fragmentów obrad przywódców „Solidarności” w tym niezwykle gorącym czasie. Obrady odbywały się w bardzo napiętej atmosferze. Od pewnego czasu negocjacje rządu z przedstawicielami związku kończyły się fiaskiem. Warto w tym miejscu przytoczyć słowa Bronisława Geremka na temat rozmów w dniu 17 listopada: „Solidarność” chce rozmawiać o praworządności. Rząd odpowiada nie, bo nie. „Solidarność” chce rozmawiać o dostępie do środków masowego przekazu. Rząd odpowiada – nie, bo nie jesteśmy przygotowani. O podwyżkach cen – rząd chce rozmawiać natychmiast. Stanowisko rządu w sprawie strajków też jest wyraźne – strajków powinno nie być. Sytuację zaostrzyło skierowanie przez rząd pod obrady Sejmu w dniu 28 października 1981 r. projektu ustawy o nadzwyczajnych środkach działania w interesie ochrony obywateli i państwa. Ograniczała ona znacznie możliwość prowadzenia działalności związkowej, m.in. prawo do strajku. Ponadto w dniu 2 grudnia jednostki specjalne Ministerstwa Spraw Wewnętrznych dokonały manifestacyjnej pacyfikacji Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarnictwa w Warszawie (m.in. z udziałem helikopterów), okupowanej od kilku dni przez studentów. Podczas ataku zatrzymano przebywającego na terenie szkoły wiceprzewodniczącego Regionu Mazowsze Seweryna Jaworskiego. Nic zatem dziwnego, że radomskie obrady odbywały się w niezwykle napiętej atmosferze. Odpowiedzią związku na działania władz było przyjęcie „stanowiska”, w którym stwierdzano m.in.: Rozmowy o porozumieniu narodowym wykorzystane zostały przez stronę rządową jako parawan osłaniający przygotowania do ataku na Związek. W tej sytuacji dalsze pertraktacje na temat porozumienia narodowego stały się bezprzedmiotowe. W przypadku uchwalenia ustawy o nadzwyczajnych pełnomocnictwach przez Sejm zapowiedziano 24-godzinny strajk, a w przypadku wprowadzenia ich w życie strajk powszechny. Stwierdzono ponadto, iż minimalnymi warunkami porozumienia są: zaprzestanie represji, uchwalenie nowej ustawy o związkach zawodowych, demokratyczne wybory do rad narodowych, utworzenie Społecznej Rady Gospodarki Narodowej oraz dostęp związku do środków masowego przekazu (głównie do radia i telewizji).

***

Oczywiście radomskie posiedzenie prezydium Komisji Krajowej i przewodniczących regionów „Solidarności” ze względu na swoją rangę było „zabezpieczane operacyjnie” przez Służbę Bezpieczeństwa. Funkcjonariuszom radomskiej Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej udało się umieścić swoich tajnych współpracowników w obsłudze technicznej i porządkowej. Ponadto zabezpieczono dopływ informacji (poprzez agenturę i podsłuch) ze spotkań niektórych uczestników posiedzenia z załogami większych zakładów pracy w Radomiu. Jak później stwierdzał jeden z wyższych funkcjonariuszy radomskiej SB: przebieg tych spotkań, jak i wystąpienia na nich niektórych przewodniczących regionów „Solidarności” nie stanowiły na tle ówczesnej atmosfery społeczno-politycznej jakiejś rewelacji. Funkcjonariuszom Służby Bezpieczeństwa nie udało się jednak zamontować podsłuchu w sali, gdzie odbywały się obrady prezydium Komisji Krajowej i przewodniczących regionów „Solidarności”. Okazało się bowiem, że środki podjęte przez organizatorów obrad w celu zapewnienia ich tajności (utrzymywanie do ostatniej chwili w tajemnicy miejsca /sali/ obrad, wpuszczanie osób według wcześniej przygotowanego wykazu, zamykanie drzwi i okien w czasie obrad czy wreszcie nie dopuszczenie prasy) uniemożliwiły SB zastosowanie podsłuchu. Ą ściślej podsłuch zamontowano w trzech innych wytypowanych wcześniej salach. Jak się okazało główny organizator spotkania Andrzej Sobieraj (działacz radomskiej „Solidarności” i członek Komisji Krajowej) wybrał czwarte pomieszczenie. Ograniczono się zatem do obserwacji zewnętrznej. Nie znaczy to jednak, że Służba Bezpieczeństwa zrezygnowała z uzyskania nagrań z posiedzenia – mieli ich dokonać tajni współpracownicy resortu obecni na sali obrad. Otrzymali oni takie polecenie w przeddzień posiedzenia. Co ciekawe rejestracji mieli dokonać oficjalnie na związkowym sprzęcie, pod pretekstem chęci dokładnego zrelacjonowania przebiegu narady w regionie. W sumie posiedzenie miało zostać zarejestrowane przez trzech tajnych współpracowników. I przynajmniej częściowo zostało. Dziś nie jest tajemnicą, że fragmenty obrad zostały wyemitowane dzięki Eligiuszowi Naszkowskiemu, przewodniczącemu Zarządu Regionu Piła i członkowi Krajowej Komisji Porozumiewawczej (a następnie Komisji Krajowej) NSZZ „Solidarność”, który od lutego 1981 r. był tajnym współpracownikiem SB pod pseudonimem „Grażyna”. W związku z wykonywanym przez niego zadaniem do Radomia został oddelegowany Władysław Kuca, naczelnik Wydziału III Departamentu III „A” MSW (jednostki wiodącej w rozpracowaniu pierwszej „Solidarności”). Oficer ten, który nadzorował prowadzenie tego cennego współpracownika przez kierownictwo KW MO w Pile przyjechał na to spotkanie zamiast zastępcy komendanta wojewódzkiego MO ds. Służby Bezpieczeństwa w Pile Kazimierza Wesołowskiego. Jak się później okazało jego przyjazd miał kapitalne znaczenie, gdyż oficerowie Służby Bezpieczeństwa obsługujący dwóch innych tajnych współpracowników uczestniczących w posiedzeniu mieli nie dojechać do Radomia. Około 23.00 „Grażyna” zgłosił się telefonicznie, a godzinę później stawił się na spotkanie wyznaczone w mieszkaniu jednego z funkcjonariuszy KW MO w Radomiu. Podczas spotkania przekazał W. Kucy taśmę z nagraniem dwóch wystąpień przewodniczącego związku Lecha Wałęsy oraz po jednym Karola Modzelewskiego i Zbigniewa Bujaka. Ponadto Naszkowski streścił inne wystąpienia. Nie udało się mu utrwalić całości obrad, gdyż nagrywał je oficjalnie, a niektórzy mówcy rozpoczynali swoje przemówienia od kategorycznego żądania wyłączenia magnetofonów. „Grażyna” mimo obaw o dekonspirację (posiedzenie nagrywało oficjalnie tylko trzech uczestników narady) miał według Kucy stwierdzić, że treści taśmy magnetofonowej nie można ukrywać ponieważ obrady radomskie były przedostatnim etapem przygotowania kierownictwa „Solidarności” do obalenia socjalizmu w Polsce i machiny tej nie można już zatrzymać środkami pokojowymi. Relacja „Grażyny” została niezwłocznie przekazana do Warszawy przez WCz (linię wysokiej częstotliwości). Nagranie zostało też odtworzone przez funkcjonariuszy Wydziału Techniki KW MO w Radomiu, którzy sporządzili na jego podstawie stenogram. Następnego dnia około południa Kuca odebrał taśmę z nagraniem i stenogram w celu ich przewiezienia do Warszawy. Jeszcze tego samego lub następnego dnia kopia nagrania została przekazane na posiedzenie Biura Politycznego KC PZPR (5 grudnia 1981 r.), którego członkowie podjęli decyzję o upowszechnieniu w Polskim Radiu wybranych fragmentów radomskich obrad kierownictwa „Solidarności”. Taśmy przed emisją zostały opracowane w gmachu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przez Władysława Ciastonia (wiceministra spraw wewnętrznych, szefa SB), W. Kucę i Tadeusza Bryniarskiego (funkcjonariuszy Departamentu III „A” MSW) oraz dwóch zaufanych dziennikarzy Kajetana Gruszeckiego (kierownika Redakcji Publicystyki PR, a w stanie wojennym redaktora naczelnego Dziennika Telewizyjnego) i Jerzego Małczyńskiego. Nie udało się jednak zachować sprawy w całkowitej dyskrecji, gdyż przegrania ze zwykłej taśmy na radiową można było wówczas dokonać jedynie w Polskim Radiu. Najprawdopodobniej wówczas informacja o treści nagrania przeciekła do Regionu Mazowsze, w tym do Zbigniewa Bujaka. Służba Bezpieczeństwa podjęła dodatkowe środki ostrożności – nagranie przechowywano w MSW i przed emisją dowożono do Polskiego Radia. Jak się później okazało było to słuszne posunięcie, gdyż w nocy po pierwszej emisji nagrania zostało rozbite biurko i szafa redaktora Gruszeckiego.

Jak się później okazało nagranie dokonane przez Naszkowskiego nie było jedynym, jakim dysponowała SB. Niezależnie bowiem od „Grażyny” rejestracji posiedzenia dokonał tajny współpracownik o pseudonimie „Jola”, najprawdopodobniej inny członek Komisji Krajowej prowadzony przez zastępcę komendanta wojewódzkiego MO ds. Służby Bezpieczeństwa w Słupsku. Dostarczył on je jednak ze znacznym opóźnieniem (taśmy do centrali resortu dotarły 6 grudnia) – zwłoka ta wynikała zapewne z faktu, że nie miał kto odebrać nagrania. Podobno miało się ono okazać „mniej cenne”, potwierdzało jednak prawdziwość nagrania Naszkowskiego. Nie do końca jest jasne czy przypadkiem posiedzenia nie zarejestrował też trzeci tajny współpracownik SB, najprawdopodobniej związkowiec z Regionu Dolny Śląsk. Tak przynajmniej twierdzi w jednym ze swoich wywiadów z początku lat dziewięćdziesiątych sam Eligiusz Naszkowski, który w latach 1982–1984 był funkcjonariuszem Biura Studiów MSW (elitarnej jednostki Służby Bezpieczeństwa powołanej w stanie wojennym do zwalczania opozycji) – problem w tym, że w jego przypadku niezwykle trudno odróżnić co jest prawdą, a co kłamstwem, konfabulacją. W każdym razie ten tajny współpracownik nie skontaktował się ze specjalnie delegowanym do Radomia funkcjonariuszem Komendy Wojewódzkiej MO we Wrocławiu.

Co ciekawe o ile Eligiusz Naszkowski otrzymał za swoje nagranie bardzo wysoką sumę – 50.000 złotych (przeciętna płaca w 1981 r. wynosiła niespełna 7700 złotych, a popularny „maluch” czyli Fiat 126 „P” kosztował oficjalnie 130.000 złotych), to tajny współpracownik „Jola” nie wziął za swoje ani grosza. Nie jest do końca jasne na czyj wniosek wypłacono tak wysokie wynagrodzenie. Z akt wynika bowiem, że decyzje podjął wiceminister spraw wewnętrznych na wniosek Departamentu III „A”. Z kolei W. Kuca twierdził, że była to decyzja ministra Czesława Kiszczaka lub nawet samego premiera. Niezależnie od wypłacenia nagrody Naszkowskiemu opłacono również 18 grudnia mandat za wypadek samochodowy spowodowany najprawdopodobniej w związku z wykonywanym przez niego zadaniem.

Niezwykle interesujące są również dalsze losy nagrania dokonanego przez „Grażynę”. Zostało ono bowiem przekazane do Urzędu Rady Ministrów, w którym m.in. na jego podstawie miał zostać sporządzony stenogram z posiedzenia radomskiego przeznaczony m.in. dla... Jana Pawła II. Tutaj urywa się ślad taśmy z nagraniem. W każdym razie do resortu spraw wewnętrznych nigdy już nie wróciło, gdyż... zaginęło.

A tak swoją drogą warto postawić pytanie dlaczego przywódcy związku, do których docierały z kilku źródeł (w tym również z resortu spraw wewnętrznych) sygnały o podejrzeniach odnośnie współpracy Eligiusza Naszkowskiego ze Służbą Bezpieczeństwa pozwolili mu otwarcie zarejestrować przebieg „tajnego” spotkania?