AttachmentSize
ksiadz.jpg34.34 KB

Ostatnimi laty często narzekaliśmy na upadek etyki zawodowej wśród pracowników Służby Zdrowia. Posierpniowe wydarzenia i działalność „Solidarności” ujawniły złożoność tego środowiska i wielość przyczyn obniżenia się poziomu opieki zdrowotnej. Zapewne wśród materialnych uwarunkowań i błędów organizacyjno-personalnych w dużej mierze zaważył tu niedostateczny kontakt Służby Zdrowia z nauką Kościoła. Obecnie sytuacja zmienia się. Umożliwia się kapłanom powrót do szpitali, a siostrom zakonnym opiekę nad chorymi. Ale najważniejsze jest to, że zaczyna się doceniać znaczenie motywacji ideowo-religijnej w spełnianiu tej odpowiedzialnej służby człowiekowi, zwłaszcza cierpiącemu. W tym kontekście należy z uwagą i radością odnotować rozwijającą się działalność duszpasterską Służby Zdrowia.

Przychodząc na plebanię przy kościele Św. Stanisława Kostki na Żoliborzu spotykam grupę studentów medycyny, wychodzących ze spotkania u księdza Jerzego. Dlatego też pierwsze moje pytanie brzmi:

- Od jak dawna prowadzi Ksiądz spotkania ze studentami?

- Z młodzieżą akademicką spotkałem się w kościele Św. Anny w październiku 1979 roku, kiedy to ksiądz rektor Tadeusz Uszyński zlecił mi konwersatorium ze studentami medycyny (które było tam prowadzone od lat). Przedtem miałem do czynienia z dziećmi. Tutaj jestem od czerwca 1980 roku. Muszę przyznać, że trochę się bałem spotkania ze studentami. Stwierdzam jednak, że jest to młodzież naprawdę wspaniała. Zdaję sobie sprawę, iż bez nich niewiele mógłbym zdziałać. Bardzo zżyliśmy się ze sobą. W tej chwili są oni już tak zaangażowani, że beze mnie też wiele zrobią. O czym najlepiej świadczy fakt, że kiedy byłem za granicą, to młodzież spotykała się beze mnie, nawet w czasie wakacji, stwierdzając: „bardzo nam siebie brakowało”. To jest wielki plus - zżycie się, nawiązanie silnych więzi środowiskowych. Mogę śmiało powiedzieć, że z tym ośrodkiem związali się oni poprzez moją obecność na ich strajku.

- Jakie doświadczenia wyniósł Ksiądz ze strajku studentów w Akademii Medycznej?

- Młodzież walczyła o swoje prawa. Na Akademii byłem wówczas na prośbę młodzieży - niemalże dniami i nocami. Odprawiałem codziennie Mszę świętą, spowiadałem. Można powiedzieć nawet, że zdarzały się autentyczne nawrócenia. Bywało, że student płakał w kącie i prosił, abym go przygotował do chrztu. Inny wyznał, że nie był u spowiedzi od czasu Pierwszej Komunii świętej. Moim zdaniem, największym sukcesem strajku w Akademii Medycznej były nie tylko postulaty, ich realizacja, ale również „zgranie się, integracja środowiska. Sprawdzenie siebie w trudnej sytuacji. Niemal namacalnie przekonali się, że jedni drugim są potrzebni. Nie było problemu z jakąkolwiek pracą społeczną, z pomocą. Każdy chciał być przydatny dla wspólnoty. To było bardzo cenne doświadczenie życiowe. Tym bardziej, że Akademia Medyczna nie miała najlepszej opinii, jeśli chodzi o atmosferę koleżeńską. Ludzie jak gdyby odkryli, że w trudnej sytuacji muszą i mogą na siebie liczyć. Tu były kontynuowane spotkania postrajkowe. Odprawiałem Mszę świętą po to, by postulaty, które wówczas stawiano, zostały pomyślnie zrealizowane.

W naszym gronie wspólnie przeżywamy także rodzinne uroczystości, jak na przykład ślub kogoś ze studentów czy chrzest jego dziecka. Liturgia odbywa się wówczas w stylu „młodzieżowym”. Śpiewamy specjalnie dobrane pieśni i piosenki religijne. Bardzo wszyscy to przeżywają. Do braterskiej atmosfery przyczyniły się także wspólne wyjazdy (w tym roku nie mieliśmy wyjazdu - z powodu trudności zaopatrzeniowych).

- Jakie to były wyjazdy, przez kogo finansowane?

- Wyjazdy w góry - w przerwach międzysemestralnych, jako obóz formacyjno-wypoczynkowy. Finansowany częściowo przez Kościół, a częściowo przez samą młodzież. Wyjeżdżało nas około trzydziestu osób. Odbywaliśmy jednodniowe „wypady” z bazy na górskie szlaki. Tam również panowała atmosfera wspólnoty. W programie była codzienna Msza święta, wieczorem zaś prowadziliśmy rozmowy i dyskusje, które kończyliśmy wspólną modlitwą, przygotowywaną przez młodzież.

-Wracając zaś do spotkań z młodzieżą przy parafii - czy mają one jakiś konkretny program, czy też ich tematyka jest przypadkowa, wyznaczana przez aktualne wydarzenia?

- Spotkania ze studentami medycyny odbywają się w każdą sobotę. W bieżącym roku akademickim obejmują następującą problematykę: Biblia, etyka lekarska i „przemilczana” historia Polski. W każdym miesiącu staramy się poruszyć jakiś temat związany z medycyną, ujmując go całościowo. Na przykład na temat samobójstwa w jedną sobotę mówił lekarz, a w drugą - teolog. Podobnie o narkomanii - najpierw problem przedstawił współzałożyciel MONAR-u (Młodzieżowy Ośrodek Rehabilitacyjny dla Narkomanów w Głoskowie koło Garwolina), a potem ksiądz, który od dawna zajmuje się tym zagadnieniem. Nowi studenci, którzy tu przychodzą, są natychmiast „wchłaniani” przez grupę. Nie czują, że są nowi. To właśnie sprawia wspaniała atmosfera grupy - rodzinna, przyjacielska.

-Przed godziną zakończył Ksiądz w dolnym kościele nabożeństwo dla Służby Zdrowia...

- Oprócz tych spotkań sobotnich na plebanii od roku odbywają się , w auli imienia Jana Pawła II, comiesięczne (w każdą drugą niedzielę miesiąca) spotkania na modlitwie dla środowisk medycznych. A więc studenci, lekarze, pielęgniarki, salowe - wszyscy ci, którzy są w jakiś sposób związani z medycyną, z leczeniem, starsi i młodsi - spotykają się na modlitwie. Uważamy, że na wspólnym nabożeństwie winni się spotykać wszyscy razem, z różnych grup i szczebli personelu medycznego. Tak jak trudno sobie wyobrazić szpital, gdzie są sami lekarze, albo same pielęgniarki, czy Akademię Medyczną złożoną z samych profesorów czy samych studentów, tak też w kościele na Mszy świętej dla środowisk medycznych chcemy gromadzić przedstawicieli całej Służby Zdrowia. Nie ma tu zasadniczych różnic, wszyscy służą choremu - każdy w swoim zakresie. Okazuje się, że te spotkania cieszą się największym zainteresowaniem, najwyższą frekwencją. Zdarza się, że dopiero tu spotykają się - po kilkunastu latach - koledzy ze studiów.

Jest to wspaniała sprawa. Ludzie, którzy wspólnie pracują w szpitalu, na co dzień służą choremu, teraz jeszcze dodatkowo łączą się więzią modlitewną, wspólną Mszą i Komunią świętą. Chyba tego aspektu dotychczas nie doceniano. Zapewne wielu i przedtem chodziło do kościoła, ale każdy z osobna, czasami nawet ukradkiem. Dziś idą razem, niejako oficjalnie. Te spotkania przy ołtarzu na pewno ich zbliżają i wzmacniają motywację do ofiarnej pracy wśród chorych. Znika pomiędzy nimi dystans nieufności, wzrasta szacunek i zaufanie.

- Te spotkania niedzielne na Mszy świętej z homilią kończą się krótkim programem słowno-muzycznym...

Ksiadz